Można być specjalistą w swojej dziedzinie. Ale gdy czujesz, że nie jest to właściwa droga, to praca nie będzie dawać satysfakcji. Tak było w przypadku Filipa. Speca od kampanii reklamowych w sieci i mediach społecznościowych, który postanowił postawić cezurę w swoim zawodowym życiu i zakończyć etap reklam i marketingu. Postanowił zająć się programowaniem. Marketingowiec front-endowcem – co z tego wyszło? Przeczytajcie, jak potoczyła się historia Filipa, absolwenta kursu Front-endowego, który w głębi duszy zawsze chciał programować. Postanowił więc odejść z pracy i zapisać się na kurs programowania.
Czym zajmowałeś się zanim zostałeś programistą?
Zanim zdecydowałem się pójść na kurs, byłem specjalistą ds. marketingu. Specjalizowałem się przede wszystkim w kampaniach online oraz reklamie w sieci i mediach społecznościowych. Pracowałem głównie w lokalnych agencjach reklamowych, gdzie promowałem marki, budowałem strategie komunikacji, optymalizowałem i analizowałem działania w sieci.
Dlaczego postanowiłeś zmienić to, czym zajmowałeś się wcześniej?
To jest dość ciężkie pytanie. Zauważyłem nawet, że gdy odpowiadam na nie w 100% szczerze, spotykam się raczej z mieszanymi uczuciami odbiorcy. Powiem tak, w pewnym momencie poczułem, że to, co robię, nie ma dla mnie już żadnego sensu, nie przynosi mi satysfakcji, a codzienne wstawanie do pracy było moim największym koszmarem. Agencje reklamowe, jak i cała branża kreatywna rządzą się swoimi prawami, które nie każdy jest w stanie zaakceptować. Gdzieś pogubiłem się na swojej ścieżce rozwoju, nigdy do końca nie byłem pewien czy ta droga jest dla mnie. W zasadzie każdy etap mojej ścieżki zawodowej, począwszy od kierunku studiów, to był pewien kompromis, a nie w pełni świadomy i uzasadniony wybór. Trochę żałuje, że tak to się potoczyło, kto by nie żałował tylu lat, przecież mogłem programować dużo, dużo wcześniej, ale mimo wszystko jestem dumny z podjętych decyzji i za nic bym nie wrócił do tego, co robiłem wcześniej.
Skąd pomysł na programowanie?
Zawsze chciałem programować! Pamiętam, jak w podstawówce, na informatyce, napisałem swój pierwszy „program”, chyba w C++, który liczył pola i obwody kilku figur geometrycznych. Niestety na tym się skończyło, chciałem iść do klasy informatycznej w gimnazjum, ale od zawsze mi mówiono, że bez matematyki i fizyki na zaawansowanym (o ile o takim można mówić na etapie gimnazjum) poziomie, nie ma szans myśleć o programowaniu. Tak mi się to wwierciło w głowę, że nie mogłem odrzucić tej myśli, a z matmy i fizy byłem kompletnie zielony. Nawet miałem nadzieję, że mam jakąś dyskalkulię czy coś, przynajmniej zyskałbym kilkanaście minut więcej na testach.
I tak właśnie poszedłem zupełnie inną ścieżką, a tymczasem miłość do komputerów została, tylko skupiła się na hardware i obsłudze systemu. Od czasu do czasu pojawiały się jakieś tematy związane ze stronami www na wordpressie, na zasadzie: „Filip, ty to jesteś komputerowiec, weź tutaj zmień ten kolorek”. Zawsze się udawało, a grzebanie w kodzie było bardzo satysfakcjonujące, w zasadzie te poprawki, czy jakieś próby stworzenia własnego bloga na gotowym szablonie rozpaliły ten programistyczny żar, który był we mnie przez cały czas. No i w końcu przyszedł ten przełom gdy stwierdziłem „dość” i zdecydowałem się wszystko wywrócić do góry nogami. Odszedłem z pracy i zapisałem się na kurs.
Co Cię skłoniło ku decyzji o nauce w infoShare Academy?
Pamiętam, że te 1,5 roku temu infoShare Academy miało kurs w dość znośnym dla mnie terminie. Takim, który mogłem przetrzymać na resztkach oszczędności i jakiejś dorywczej pracy po odejściu z poprzedniej, a opinie w sieci dodatkowo utwierdziły mnie w przekonaniu, że warto Wam zawierzyć swój los.
Dlaczego zdecydowałeś się na kurs frontendowy?
Na początku chciałem robić kurs backendowy. Stwierdziłem jednak, że skoro mam doświadczenie w branży kreatywnej, może lepiej odnajdę się na froncie. Poza tym lubię obserwować, jak moja praca daje naoczny efekt. Żeby nie urazić backendowców, doprecyzuję: lubię, jak zmieniają się kolorki, a moje kliknięcie uruchamia jakąś reakcję i wiem, że to ja jestem za to odpowiedzialny.
Jakie miałeś oczekiwania co do kursu? Co się spełniło, a co nie?
Oczekiwania miałem dwa, żeby nauczyć się programować oraz żeby nie pluć sobie w brodę, że wydałem tyle pieniędzy. No i spełniły się oba założenia. Nie tylko nauczyłem się podstaw programowania, o którym zawsze marzyłem, ale bardzo dobrze zainwestowałem pieniądze, które teraz pracują na siebie.
Co najlepiej wspominasz z nauki w infoShare Academy?
Atmosferę. Tak, przede wszystkim atmosferę. Codzienne przychodzenie na kurs wiązało się z samymi pozytywnymi emocjami. Zarówno cała nasza grupa, która świetnie się dogadywała, jak i trenerzy, którzy nie tylko okazali się naszymi mentorami i nauczycielami, ale również równymi gośćmi, z którymi nadal mam kontakt i nawet teraz, po 1,5 roku, służą radą i wsparciem. Całe to zaplecze, które stoi za kursem, od samego początku dawało pozytywnego kopa do pracy.
Sprawdź nadchodzący kurs Front-end od podstaw
Co było największym wyzwaniem podczas kursu?
Dla mnie, największym wyzwaniem było całkowite przestawienie mojego sposób myślenia. Odcięcie się od tego typowego humanistycznego pojmowania zjawisk i przestawienie się na analityczne i czysto logiczne myślenie. Tak, to bujda, że do programowania zawsze potrzeba matematyki, ale owszem, bardzo się przydaje, bo uczy innego spojrzenia na świat. No a tego mi najbardziej brakowało. Niemniej jednak, chyba się udało, skoro jestem, gdzie jestem.
Jak wyglądało szukanie pracy i ile czasu Ci to zajęło?
Najpierw były testowe rozmowy kwalifikacyjne na koniec kursu, które w moim przypadku zaowocowały zaproszeniem na realną rozmowę. Tak samo przedstawienie projektu końcowego wpłynęło na to, że zostałem zaproszony na rozmowę. Na początku potoczyło się to bardzo szybko i miałem przed sobą wizję rozpoczęcia pracy chwilę po kursie. Finalnie szukałem pracy łącznie niecałe 3 miesiące, a zatrudnienie znalazłem w Toucan Systems w Gdańsku. Myślę, że 3 miesiące to dość dobry wynik, biorąc pod uwagę całkowite przebranżowienie i zostanie przyjętym na etat, a nie staż.
Na jakie umiejętności według Ciebie zwracają uwagę pracodawcy? Czy to znajomość języków i frameworków, czy może coś innego?
Jeśli chodzi o rozmowy na stanowiska juniorskie, to głównym czynnikiem jest jednak wiedza teoretyczna. Nawet nie tyle co kod i jego jakość, a jednak świadomość co z czym i jak. I oczywiście na kursie teoria była bardzo intensywnie wpajana do naszych głów. Poza tym, na pierwszych rozmowach rekruterzy zawsze przyglądają się projektowi końcowemu. Zadają w związku z nim sporo pytań, bo to pierwszy taki duży projekt na ścieżce juniora, warto się do niego przyłożyć, żeby potem dokładnie opisać swoją rolę w całym przedsięwzięciu.
Czym obecnie zajmujesz się w pracy?
Obecnie jestem Junior Front-End deweloperem w Toucan Systems. Zajmuję się tworzeniem warstwy frontendowej aplikacji, logiką interakcji z użytkownikiem, przetwarzaniem danych. Poza tym od pewnego czasu tworzę również aplikacje desktopowe w electron.js.
Jakie masz plany na dalszy rozwój i czy firma, w której pracujesz Cię w tym rozwoju wspiera?
Wsparcie mam wielkie, w zasadzie każdy z nas w Toucanie jest multidyscyplinarny, więc bardzo dużo wiedzy czerpiemy od siebie. Ja sam przyszedłem jako junior front, a teraz, dzięki wsparciu i dzieleniu się wiedzą, jestem w stanie bezproblemowo pracować na projektach z użyciem baz danych, PHPa, Laravela, Node.jsa czy Express.jsa, czyli typowo idę w kierunku fullstacka. Miałem nawet styczność z Unity i udało mi się zrobić jeden prosty projekt. Chłopacy zarazili mnie nawet bakcylem Arduino i już mam swój własny zestaw w domu. Myślę, że bez tego podejścia i pomocy sobie nawzajem nie rozwinąłbym się aż tak. Moje dalsze plany to oczywiście mityczny fullstack. No i gdzieś tam z tyłu głowy mam zrobienie własnej gry w Unity. Na razie jednak większość czasu zabiera mi szlifowanie swoich aktualnych umiejętności.
Filozof w IT. Poznaj historię naszego absolwenta.
Filip Chamier-Ciemiński – absolwent kursu Front-end w infoShare Academy
Zawsze interesowałem się komputerami, kiedyś było to tylko hardware, teraz patrzę na tę maszynę również z zupełnie innej perspektywy, uwielbiam czytać o prześciganiu się producentów w nowych rozwiązaniach i technologiach, o odwiecznej wojnie zielonych i czerwonych, no i w zasadzie czerwonych i niebieskich też. Autostopowicz i fanatyk podróżowania. Rodzinny „komputerowiec”, który podłubie w sprzęcie i znowu wszystko działa. Poza tym fan seriali i dobrego kina. Wyciągam ręce w górę, gdy Goku prosi o energię, pamiętam, do czego był potrzebny ołówek, jak taśma wyszła z kasety i uważam, że mitologia grecka jest przereklamowana, a nordycką lubiłem, zanim stało się to modne.